Samoakceptację można zdefiniować jako akceptację samego siebie z niedoskonałościami i brakiem obaw przed ich ujawnieniem. Z brakiem akceptacji wydaje się wiązać zawyżona lub zaniżona samoocena. Zawyżona samoocena byłaby wówczas skutkiem przymusu utrzymywania pozytywnego obrazu siebie, zaniżona natomiast jest raczej skutkiem poczucia winy lub wewnętrznego poczucia niedoskonałości w odniesieniu do przyjętego ideału własnej osoby (Fila-Jankowska, 2009).
W literaturze polskiej samoakceptacja definiowana była jako różnica między Ja idealnym (jaki bym chciał być) a Ja realnym (jaki faktycznie jestem) (Łukaszewski, 1984; Reykowski, 1992), czyli określano ją odniesieniu do ideałów i wartości, do których się dąży. Rozumienie samoakceptacji jako zbieżności między „Ja” idealnym a „Ja” realnym prowadzi do trudności interpretacyjnych, wspomnianych poniżej. Bliższym psychoanalizie jest sformułowanie mówiące, że samoakceptacja jest akceptacją siebie z wadami i słabościami, których człowiek doświadcza, przy pełnej świadomości ich istnienia. Jest ona związana raczej z umiejętnością akceptowania siebie bez ujemnych skutków dla zdrowego funkcjonowania. Dla takiego funkcjonowania istotnym wydaje się poczucie bezpieczeństwa. Pozwala ono na rezygnację z dysfunkcjonalnych mechanizmów obronnych (por. Fila-Jankowska, 2009).
Powodów do zawyżania samooceny może być wiele. Według Baumeistera narcyzm wiąże się z „głębszą” (czyli leżącą u podłoża demonstrowanej wysokiej) niską niejawną samooceną (2001; za: Beck, Freeman i Davis, 2005). Narcyzm koreluje dodatnio z agresją, przemocą i dominacją – czyli im wyższy narcyzmu tym wyższe wymienione cechy (Kernis, Grannemann, Barclay 1989; Rhodewalt, Morf, 1995; Raskin, Novacek, Hogan, 1991; za: Beck, Freeman i Davis, 2005). Teoria autoweryfikacji postuluje, iż samoocena jest siłą motywującą do poszukiwania informacji zwrotnych (Swann, 1990; za: Beck, Freeman i Davis, 2005). Być może poprzez agresję osoby narcystyczne próbują obronić niejawną niską samoocenę (Baumeister, Smart, Boden; za: Beck, Freeman i Davis, 2005). Wydaje się, iż w takim ujęciu osobowość narcystyczna jest powiązana z niską samoakceptacją siebie. Podobny do narcyzmu poziom potrzeb obrony samooceny zdaje się wykazywać większa grupa osób – to znaczy tych, które posiadają wysoką samoocenę jawną, a niską utajoną (np. McGregor i in., 2007). Ten układ samoocen nazywa się samooceną wysoką defensywną (samooceną wysoko obronną – osoba narcystyczna robi wszystko, aby jej samoocena nie uległa zaniżeniu).
W psychologii czy psychoterapii z pojęciem samoakceptacji kojarzyć się może osoba Carla Rogersa, twórcy koncepcji osobowości oraz psychoterapii skoncentrowanej na kliencie. Według jego teorii centralne miejsce zajmuje struktura Ja, która kształtuje się podczas wczesnych doświadczeń człowieka. Samoakceptacja według Rogersa powinna być bezwarunkowa, gdyż człowiek pragnie doświadczać siebie w sposób pozytywny bez względu na komunikaty otrzymywane z zewnątrz. Dlatego też w strukturze Ja zapisywane są wyłącznie dobre komunikaty, natomiast negatywne, frustrujące są zepchnięte do nieświadomości lub zniekształcone. Zniekształcenia mogą wyrażać się w mechanizmach obronnych: racjonalizacji, fantazjach, projekcji. W czasie terapii terapeuta ma zadanie wspólnie z pacjentem doprowadzić do zaakceptowania pacjenta przez samego siebie (Jakubowska, 2005).
Szeroką definicję poczucia własnej wartości przedstawia Nathaniel Branden (2008). Wyróżnia on sześć podstawowych filarów poczucia własnej wartości. Pierwszy i zarazem kluczowy filar to “samoświadomość rozumiana jako całokształt wiedzy człowieka na własny temat”. W nim jest zawarta również samoocena. Ten filar ma wpływ na kształtowanie pozostałych pięciu filarów. Z samoświadomością związana jest ściśle samoakceptacja – kolejny filar poczucia własnej wartości. Wydaje się, iż autor koncepcji przedstawia samoakceptację jako dojrzałość jednostki, która polega na zaakceptowaniu siebie, pomimo wielu niedoskonałości i popełnianych przez nią błędów. Tak rozumiana samoakceptacja może dawać człowiekowi możliwość bycia autentycznym, zarówno w myśleniu jak i w odczuwaniu.
Chociaż Rogers tak bardzo akcentuje rolę samoakceptacji w psychoterapii, nasuwa się pytanie, czy poprzez pracę w innych nurtach psychoterapeutycznych, w gruncie rzeczy nie uzyskujemy tego samego, uzdrowicielskiego skutku – akceptacji samego siebie. Jerome Frank (1961, 1974, 1977; za: Czabała, s. 94) uważa, iż głównym celem wszystkich psychoterapii jest „przywrócenie „morale” pacjenta, to znaczy wyzwolenie pacjenta z poczucia niskiej samooceny i własnej niekompetencji, z poczucia alienacji, bezradności i beznadziejności oraz zachęcanie pacjenta do poszukiwania nowych sposobów rozumienia siebie i swoich problemów”. Skoro poprzez psychoterapię pacjent ma podnieść swoją samoocenę, aby się lepiej poczuć, to nasuwa się kolejne pytanie: jaka ma być ta samoocena? Psychoanaliza skupiła się, między innymi, na likwidacji dysfunkcyjnych obron i na zamianie ich na bardziej dojrzałe, mniej konfliktowe (Sokolik, 2005). Psychoterapia poznawczo-behawioralna skoncentrowała się na likwidacji destrukcyjnych przekonań i zamianie ich na przekonania konstruktywne i bardziej optymalne dla zdrowia (Beck, 2005). Psychoterapia systemowa – na zwiększaniu rozumienia relacji członków rodziny, „a zwłaszcza błędów w postaci zaprzeczania rzeczywistości i kontrolowania partnera” (Wynne, 1981; Willi, 1984; za Czabała, 2006). Przy tym ostatnim cytowanym zdaniu warto zwrócić uwagę na korygowanie zaprzeczania rzeczywistości, gdyż prawdopodobnie oznacza to rezygnacje z niewłaściwych obron na gruncie rodzinnym. Można odnieść tym samym wrażenie, iż wszystkie wymienione nurty psychoterapeutyczne skupiają się na likwidacji destrukcyjnych dla podmiotu obron psychicznych. Jednym z celów prawie wszystkich psychoterapii jest więc podniesienie samooceny bez stosowania „zgubnych” obron, w sensie defensywności. Tym samym uzyskaniu akceptacji zastanej rzeczywistości (co odnosi się do definicji samoakceptacji, sformułowanej przez Filę- Jankowską, 2009).
Przyjmując powyższą definicję samoakceptacji może nasuwać się pytanie, czy możliwa jest „stuprocentowa” akceptacja siebie, albo czy wszyscy ludzie są wstanie zaakceptować siebie i cieszyć pełnią akceptacji. Wydaje się, iż to ideał – zresztą jak prawie każdy ideał – prawie nie do spełnienia. Można tu mówić chyba tylko o wysokiej akceptacji, samoakceptacja maksymalna to stan idealny.
Fila-Jankowska (2009, s. 184) pokazała w badaniach relacje między samoakceptacją i samooceną. Poziom samoakceptacji nie był wprost związany z poziomem samooceny, czy nastrojem, natomiast był związany ze zbieżnością versus rozbieżnością jawnego i niejawnego aspektu samooceny. Osoby ze zbieżną wysoką samooceną jawną i niejawną miały wyższą samoakceptację, niż osoby z każdym innym zestawem samooceny jawnej i niejawnej. Można założyć, że wysoka samoocena jawna i niejawna, występująca jednocześnie u danej osoby, kształtuje wysoką samoakceptację. Kierunek tej zależności może być odwrotny – to jest wysoka samoakceptacja z wysoką samooceną utajoną (jeśli utajoną uznamy za tę nieprzekłamaną) przyczynia się do powstania wysokiej samooceny jawnej bezpiecznej, zaś niska samoakceptacja z niską samooceną niejawną może prowadzić (poprzez nieakceptowanie tej niejawnej) do „odbicia” w kierunku wysokiej jawnej, dając w ten sposób samoocenę wysoką defensywną. Natomiast istnieje też tendencja do wyższej samoakceptacji u osób z obiema samoocenami niskimi (w porównaniu do osób z niską samooceną jawną, ale wysoką niejawną oraz w porównaniu z omówionym już układem odwrotnym samooceny rozbieżnej, czyli wysoka jawną, a niską niejawną). Jednakże badania na temat tak pojętej samoakceptacji dopiero się zaczęły i należy je traktować z zastrzeżeniami. Być może wniosą one wiele istotnych informacji w funkcjonowanie jednostki, a terapeuci otrzymają narzędzie: miarę samoakceptacji pacjenta przed terapią i po terapii i będzie ona istotnym predyktorem postępu terapeutycznego.